
Przykre realia
W naszym świecie istnieje wiele różnych dziedzin, które są przykrą koniecznością. Dr. Sławomir Mentzen, powiedział raz, że gdyby nie obecny system podatkowy w Polsce, nie miałby pracy (jest doradcą podatkowym). Gdyby nie to że ludzie nie potrafią podchodzić do siebie samych z miłosierdziem i unikaliby konfliktów i zwad, to prawnicy i sądy też nie byłyby potrzebne. Podobnie niestety działa cały przemysł farmakologiczny i medyczny. Ludzie chorują i umierają, kropka. Przykra rzecz, ale póki ten świat istnieje na obecnych zasadach to sytuacja nie obróci się sama z siebie o sto osiemdziesiąt stopni.
Po co tyle strachu?
Podobnie działa to w dentystyce. Zęby mimo, że wiele znoszą i wytrzymują, to niefortunnie nie mają chęci poddać się procesowi ewolucji i nabyć umiejętność samoleczenia. U pana bądź pani dentystki niestety każdy z nas jest, bardziej bądź mniej, stałym bywalcem. Chyba, że już przekroczyliśmy ”tę” granicę i jest nam wszystko jedno. Ale zakładając, że jeszcze nie wywiesiliśmy białej flagi, to wiemy jak to jest mieć wizytę, która nieuchronnie się zbliża. Strach, niepokój, stany około-depresyjne. Większość pewnie w duchu kiwa właśnie głową.
Co ciekawe, strach nie zawsze jest racjonalny. Spójrzmy tak (zakładając, że nasz dentysta dobrze sprawuje swoją profesje i nie jest psychopatą), siadamy na fotel i już z góry mamy możliwość poproszenia o znieczulenie. Zazwyczaj płatne, ale nie drogie i daje ten komfort psychiczny.
Samo wstrzyknięcie preparatu znieczulającego może odstraszać przez fakt samego doznania bólowego, ale nakłucie nie boli bardziej niż mocniejsze wbicie sobie paznokcia w skórę. A jeśli tu was nie przekonuje to wciąż możemy poprosić dentystę o nałożenie specjalnego spray’u znieczulającego przed podaniem właściwego znieczulenia w strzykawce. Jedyny mechanizm który tutaj może działać, to sam fakt, że wiemy, że za chwilę nastąpi jakieś zdarzenie, które wywoła u nas ból. Wtedy mózg robi alert.
Po zastosowaniu środka przeciwbólowego pozostaje Samo drżenie podczas wiercenia. Jednak ono(mimo, że może powodować dyskomfort) przecież bólu u nas nie wywołuje i jak człowiek postara się racjonalnie to sobie przemyśleć, to okaże się, że zagrożenia po prostu nie ma.
Warto się orientować w temacie tak aby sobie postawić rzeczywisty i realny obraz sytuacji, który najprawdopodobniej może nam zrzucić klapki strachu z naszych oczu.
Lepszy rydz niż nic
A teraz spójrzmy na sprawę z nieco innej perspektywy. Wyobraźmy sobie że dentystów w ogóle by nie było. Każdy musi leczyć się na własną rękę metodami na jakie są wpadnie. Czyli wracamy mniej więcej do czasów średniowiecza i do metod tak pionierskich jak wódka, sznurek i drzwi z klamką. Z tą różnicą, że artykuły spożywcze wciąż pochodzą z naszych czasów, czyli są przetwarzanie, z dodatkami chemicznymi, słodzikami i cukrem z czego te dwa ostatnie są dla naszego uzębienia najgorszym wrogiem. Realnie leczyć nie ma się jak, a obecny system żywieniowy sprawy nie ułatwia. Zęby już po paru latach są nie zdatne do czegokolwiek, a my, albo jesteśmy je w stanie sobie wyrwać sami, albo wyjemy niewyobrażalnie obraźliwe z bólu. Jak to sobie uświadomić to dentysta, mający masę znieczuleń i innych dla nas nowoczesnych technologii, chyba naprawdę nie jest najgorszą opcją.